autor: Zofia Anna Pawłowska-Jarosik
Gdzie piosenki z tamtych lat
Gdzieście chłopcy z dawnych lat, czemu was już nie spotykam?
Gdzie prywatki, potańcówki i gdzie jest tamta muzyka?
Kormoranów też już nie ma, co wracały wczesną wiosną,
tylko beton, ale na nim żadne kwiaty nie urosną.
I już nie na dzikich plaż przebogatych bursztynami,
dzisiaj spotkać na nich można tylko budki z hot dogami.
I był pokój numer osiem w hoteliku pod różami
i był też staruszek portier, co to zarządzał kluczami.
Po pożółkłych kalendarzach kupka popiołu pozostała
i choć tego nie rozumiem, dziś to już piosenka cała.
I tylko rudy talizman, kasztan z tamtych dawnych dni,
trzymam czasem mocno w dłoni i nocami mi się śni.
W szarym polu krzyż bieleje, bohaterskie miejsce znaczy.
Kogo teraz to obchodzi, teraz żyje się inaczej.
To inaczej znaczy lepiej, ale ja się z tym nie zgodzę
i z tej prostej przyczyny nie z wszystkimi mi po drodze.
Zatem Agnieszko Osiecka - próżny twój kawał roboty.
Czy słyszysz co teraz jest grane? To jakieś hałasy, łomoty...
Krajewski też niepotrzebny, melodie dziś nie są w modzie.
I tylko mamę zapytać: Qvo Vadis drogi narodzie?
Opowiadanie
Minęło zaledwie pół wieku, a jak świat się zmienił,
w domu mamy przedpokoje, a nie mamy sieni.
I beczka z kapustą już nie stoi za drzwiami.
Kapustę kupujemy w folii, nie kisimy sami.
W kuchni szafka wodniarka niezbędna taka była,
dziś nikt nie pamięta do czego służyła.
W pokoju dwa masywne łoża, na nich kapa pluszowa,
po środku poduszka, lecz się jej nie chowa,
bo ozdobiona falbankami, kwiatkami lub lalkami.
W oknach firanki fille obszyte frędzlami.
Pewnych słów zupełnie się już nie używa
np. zdun, szyber, pogrzebacz i fajerka z żeliwa,
która pełniła rolę podwójną niejako -
leżała na piecu lub dawała dzieciakom
wiele radości i zabawy, gdy na kawałku drutu
toczona była przez nie po okolicznym bruku.
Teraz dzieci i dorośli czas spędzają w domu.
Do wieczora przysłowiowej drogi nie pokażą nikomu.
Nie bywają w teatrze, więc stroje zbyteczne,
a do kina, też z rzadka, można przecież pójść w swetrze.
I już nie wiadomo, jak prasuje się spodnie.
Jeans! To jest wynalazek, trzeba żyć wygodnie.
Wygodnie na fotelu, z browarem, z pilotem
i z lenistwa nie myśleć, co też będzie potem.
A potem jeszcze buty zmienić na adidasy,
by nie czyścić, nie pastować - to obuwie na te czasy.
"Praca to już przeżytek" - stwierdzają niektórzy.
By buty błyszczały, to wysiłek zbyt duży.
A włosy? Czy włosy muszą być na głowie?
Oczywiście nie muszą - tak wielu odpowie.
Chodzą zatem elegancko i modnie ostrzyżeni
i jednego im nie trzeba - grzebienia w kieszeni.
Lecz nagle świat się wali, z przeraźliwym sygnałem
rzuca na kolana tych, co duszą i ciałem
oszczędzali swe siły i praktycznie żyli...
Gdy znaleźli się w szpitalu zdziwieni policzyli,
że lat dopiero czterdzieści, a tu udar, skądże?
Ano stąd, że żyć praktycznie, to niekoniecznie mądrze.
Na szczęście są i tacy, ileż znam takich osób,
którzy przeżywają życie w zupełnie inny sposób.
Oni po dniu spędzonym na działce padają ze zmęczenia.
Zasypiają bez trudu, a senne marzenia
niosą ich na skrzydłach, gdzie nowe rabatki,
a na nich tej właśnie nocy zakwitły pierwsze kwiatki.
Pozorna samotność
Pytasz, co z tą samotnością - oto jest dylemat,
lecz dobrze trafiłaś, znany mi to temat.
Znany temat i znana życia droga.
Przemierzam ją codziennie, od proga do proga...
Progów wiele i ścian wiele, ale w domu pustka,
tylko moją obecność rejestrują lustra.
W dni powszednie samotność jakoś tam znosimy,
lecz w niedziele i święta podwójnie cierpimy...
Wy, w rodziny bogaci, nic nie wiecie, że
nam - singielkom z odzysku - po prostu jest źle.
Nikt nam ręki nie poda, gdy z tramwaju schodzimy,
nikt nie rozweseli, kiedy się smucimy,
ale to my silniejsze i ciałem i duszą!
Same musimy zrobić, co inne nie muszą.
Te inne mają męża - on odkurzacz naprawi,
pralkę zaprogramuje, komputer ustawi...
Pomyśl jednak o tym, pomyśl ma kochana,
że ktoś nas mobilizuje codziennie, od rana.
I wówczas mamy siłę, żeby pomóc innym.
Tym, jak my, samotnym i też tym rodzinnym.
Nie smuć się zatem wcale, nie obnoś z samotnością,
każdy dzień nam dany witajmy z radością!
O! Właśnie spostrzegłam anioła, jak przysiadł na chwilkę.
Pogładził białe piórka, poczesał czuprynkę,
potem długo coś notował. Cóż piszesz aniele?
"Sprawozdanie zdać muszę przed Panem, w niedzielę."
A o kim tam piszesz, czy to może o mnie?
Chciałabym treść tego poznać - zamarzyłam nieskromnie.
Lecz anioł pismo schował, co treść jego znać chciałam,
pogłaskał mnie po głowie i... tyle go widziałam.
Zatem rozejrzyj się wokół, rozejrzyj Kochanie,
może też anioł Cię odwiedził i pisze sprawozdanie.