Klub Sympatyków Rudy Pabianickiej

.

rudzka czytelnia

Spotkania z poezją - Bajki (część 2)

autor: Zofia Anna Pawłowska-Jarosik

Bajka o dobrym wilku

Były sobie świnki trzy oraz wilk, co nie był zły.
Dość często się widywali, bo blisko siebie mieszkali.
Wilk - na skraju lasu, w norze, a świnki tuż obok - w bajorze.
Uwielbiały kąpiel w błocie, a szczególnie przy sobocie,
by wszyscy widzieli w niedziele, jak na nich błota jest wiele.
Czuły się nim przystrojone i radosne i spełnione.
Dla wilka to było zbyt trudne, że świnie tak lubią być brudne.
On o futro swoje dbał, zęby czyścił, kąpiel brał,
jednak kąpiel w czystej wodzie, nie w bajorze i nie w smrodzie.

Aż raz, w czas nader wspaniały, świnki urodziny miały.
Wilka na nie zaprosiły, wyśmienicie się bawiły.
Była brandy oraz whiskey i pełne zakąsek półmiski.
Aż tak dobrze się bawiły, że wilka zbałamuciły.

Świt wstał wcześnie - lato było, wilka mdliło, bardzo mdliło.
Cztery łapy się plątały i w bajorze zanurzały.
Futro błotem posklejane, uszy brudne, wyskubane,
cóż, niestety, zawsze boli, gdy za dużo alkoholi.

A gdzie morał ? - on za nami: nie zadawaj się z świniami!

Wlazł kotek na płotek

Wlazł kotek na płotek i mruga czas jakiś uparcie, zawzięcie.
I nie ma co pytać: "Dlaczego"? Po prostu, tak było w piosence.

Gdy słońce złocistą swą głowę złożyło w poduszce z gwiazdami,
sen zmorzył także i kotka, więc przerwał mruganie oczami.

Na płocie spać niewygodnie, zatem zeskoczył on z płotka,
a kiedy był już nie ziemi, tam spotkał drugiego kotka.

A,a,a, teraz były kotki dwa...

Lecz nie dla nich zdrowy sen, ani kocia kołysanka.
Tak uważa kotek z płotka oraz jego koleżanka.

Noc to jedna trzecia doby, w tej to właśnie jednej trzeciej
przy drogach i autostradach czuwają koty na świecie.

Tam na niebie zimny księżyc, tu na ziemi ciepłe kotki,
puchate, grzeczne, przymilne przytulanki i maskotki.

A za płotem gospodarstwo, lecz gospodarz spać nie może,
więc go żona informuje: "Oj, sama się spać położę".

Lecz jak zasnąć, gdy tuż obok kociaki tak sympatyczne...
Spojrzenie ich powłóczyste i do tego romantyczne...

Gdy tak myślał, ważył w sobie, podjechały dwie taksówki
i sprzątnęły mu sprzed nosa kotki - to jest...hmm... tirówki.

Bajka o złotym rogu

No to mamy złoty róg, lecz wiatr porwał czapkę z piór.
W róg se może każdy dąć, byle siłę miał go wziąć.
A więc bierze: głupek, cham, czasem z grupą, czasem sam.
Otrąbiają hymn zwycięstwa dumni z siły oraz męstwa.

I tak dmą przez jakiś czas, aż tym w końcu zmęczą nas.
W rogu magii tylko pół, potrzebna też czapka z piór.
A gdy w czapce w róg ten dmiesz, to osiągasz to co chcesz.
Patrzta, ino jakiś drab ma tę czapkę - my ją cap.

To ta właśnie czapka nasza, z siwej głowy Króla Stasia.
Nie żydowska, nie niemiecka, ani szwedzka ni radziecka,
nasza czapka mazowiecka. Mazowiecka - nie krakowska,
to nie ważne - przecie polska.

Wtem wiatr porwał czapkę z piór, w ręce został róg i sznur.
Trzy chochoły przyczłapały i jak norki się obśmiały.
To wy władzę chcecie mieć? Nie wystarczy tylko chcieć.
Głowa taka winna być, by tam czapka mogła tkwić.

I tak wszyscy gadu, gadu, a po czapce ani śladu.
Hula teraz gdzieś po lesie, ktoś ją znajdzie i podniesie.
Do muzeum odda w mieście i tak skończy się nareszcie
bój o władzę, dobry byt - koniec bajki.... cyt, cyt, cyt.

Bajka o pewnej królewnie

Był sobie król, był sobie paź i była także królewna.
Żyli wśród róż, choć tego już nie jestem tak całkiem pewna.
Nic się dalej nie wspomina, kto o te róże dbał,
pielęgnował i podcinał, bo takie zadanie miał.
On jeden tylko pracował, on jeden fizycznym był,
a w nocy, kiedy zasypiał, to o królewnie śnił.

Urodziwy był ogromnie, dla dam bardzo rycerski -
zgrabny, pięknie wyrzeźbiony, jak Apollo belwederski.
A królewna, jak to królewna - w pałacu wciąż przebywała.
Jak tylko się przebudziła, to świeże róże otrzymywała.
Więc nocami, dosyć często, do pazia się wymykała.
Cóż zrobić, kiedy właśnie temperament taki miała.

I, o dziwo, w tym trójkącie żyło im się całkiem dobrze.
Trudno szukać nieboszczyków, jak to było niegdyś w "Kobrze".
Dni więc biegły bardzo słodkie, jak gorąca czekolada,
choć już czasem wszystkich mdliło, buntować się nie wypada.

Nagle przerwana idylla i niech zbytnio nikt nie wnika
kogo mogło mdlić najbardziej - chyba tylko ogrodnika.
Rzucił róże, rzucił pracę i królewnę porwał skrycie.
Tę przepiękną, wymarzoną, za którą oddałby życie.

A morał tu całkiem prosty, wcale nieskomplikowany.
Gdy żyjesz w trójkącie pamiętaj, że możesz być wykiwany.
I drugi jeszcze się prosi, to też sprawa jest oczywista -
gdzie dwóch się o babę nie bije, tam zawsze trzeci korzysta.